Nie istnieje lepsza medytacja niż spotkanie z prawdziwą sztuką, z dojrzałym artyzmem. Mądry kontakt odbiorcy z kunsztownym upostaciowaniem ducha sam w sobie jest aktem twórczym. Odnalezienie swojej duchowej tożsamości wobec aktywnej struktury mistrzowskiego dzieła – to dotknięcie rzeczywistości w wymiarze mistycznym, ponad doktrynami. Gdy rodzi się żywiołowa świadomość prawdy o istnieniu, w której to świadomości tkwi ziarno boskości, następuje wyzwolenie podmiotu z pułapki, jaką stanowi egzystencja nieświadoma ostatecznej drogi.
Jedną z wyjątkowych szans doświadczenia czegoś, co jawi się jako transcendentne połączenie zenitu z nadirem – mamy przed sobą.
Prezentowane na tej wystawie prace Anny Wysockiej – artystki młodej, lecz o bogatym jakościowo dorobku twórczym – wciągają odbiorcę w ekscytujący świat napięć i nastrojów. Charakterystyczna dla tych dzieł jest wieloznaczna organiczność formy, intensywność środków wyrazu, rozmach, a zarazem dyscyplina warsztatowa. Anna Wysocka wydaje się być całkowicie pochłonięta uruchomionym przez siebie dynamicznym procesem, który można określić jako energetyczną samokreację materii. Z ożywionego tworzywa wyłaniają się byty wizualnie bardzo sugestywne, nawet ekspansywne, jednak przede wszystkim dramaturgicznie funkcjonujące w finezyjnej grze wyobraêni przestrzennej.
Znamienna jest konsekwencja, z jaką artystka eksploatuje możliwości swojej estetyki i techniki, począwszy od cyklu ukazującego formotwórcze i ekspresyjne walory mandali – istotnego motywu duchowości. Zastosowanie przez twórczynię przedmiotów gotowych (ready-mades), pozyskanych na złomowisku-cmentarzysku i przywróconych do życia – tym razem w wyższym, bo niemal sakralnym wcieleniu – decyduje o konkretności przekazu artystycznego, jednak w kształcie dalekim od przetłumaczalnej określoności, bliskim symboliki poetyckiej. Zamiłowanie Anny Wysockiej do magii metalu jako potencjalnego fenomenu plastycznego – wiązki tajemniczych impulsów – pozwala jej kreować idealną przestrzeń percepcji odkrywającej noweklimaty doznań. Uwidocznione tu wyobrażenia ptaków nie z tego nieba, „zakonserwowanych” w gablotach, oraz onirycznych gadów – jakby prosto z kontemplacyjnej ekstazy – precyzyjną nierealnością (!) tłumaczą swój metafizyczny sens; interpretacje i skojarzenia są w zasadzie zbędne.
Osobnym, jakże fascynującym aspektem pracy twórczej, o którym pisze Anna Wysocka, jest jej walka z metalem o pożądany efekt. W walce tej szczególną rolę spełnia ogień, ów nieśmiertelny prażywioł, guru Heraklita, do dziś niezgłębiony. Dla polskiej artystki styczność z ogniem oznacza przenikliwe odczucie jego niepokojącego czaru i smak ryzyka związanego z technologią tworzenia.
Twórczość ta jest wolna od bezpośrednich nawiązań do klasyki awangardy. Niezwykle odkrywczo realizuje artystka w swych swoiście rzeźbiarskich kompozycjach przemianę płaszczyzny w przestrzeń, ukazuje samoistne działanie jakiejś siły kosmicznej, niszczącej i budującej. Czyżby to był inny czas, płynący przez nieznane? Prawdopodobnie u kresu tej wizji czeka nas eschatologiczna pustka będąca spełnieniem… Rozwiązania nazwane przez artystkę „Destruktami” zamykają pewien etap poszukiwań w zakresie relacji: płaszczyzna-przestrzeń-przedmiot. Wysiłki te zaowocowały krystalizacją figury wyabstrahowanej od uwarunkowań narzucanych przez przestrzeń empirycznie dostępną dla obserwatora.Chciałoby się powiedzieć, że częściowo ukazana na wystawie droga twórcza – to heroiczny liryzm dekadencji. Sformułowanie takie nasuwa się w zetknięciu z ekstremalnym działaniem osobowości, którego przykładem jest sztuka Anny Wysockiej. (Potwierdzenia tych słów dostarcza sama artystka w kolejnej, przygotowywanej pracy, w której dramat Ukrzyżowania rozgrywa się na granicy uchwytności percepcyjnej, jako – być może – autodestrukcja niezidentyfikowanego organizmu. Owa genialna koncepcja z pewnością nie stanie się obiektem kultu religijnego i celem pielgrzymek!)
Piotr P. Szmytkiewicz